Winna jestem mężusiowi podziękowanie za pomoc w uruchomieniu bloga, więc w ramach tej wdzięczności zaprezentuję też od czasu do czasu jego dorobek. Nalewki robi od kilku lat i zrobił ich już ponad 25 różnych rodzajów (przynajmniej tyle „100 ml próbek” naliczyliśmy dziś w naszym archiwum). Zawsze improwizuje i nigdy nie trzyma się przepisów. Twierdzi, że na wszystkie nalewki jest jeden wspólny przepis w rodzaju owoce + spirytus + cukier w proporcjach według uznania oraz powtarzające się te same czynności i broń Boże dodawać wódki. Z jego uznania wychodzą raczej męskie trunki, czyli 35-50%, ale kobietom też smakują :) Robione są zwykle głównie latem i wczesną jesienią, dojrzewają w chłodnym miejscu do zimy w międzyczasie filtrowane (i przy okazji, a jakże, degustowane). Broni swoich skarbów, żeby nie zostały wypite zbyt wcześnie i wytrwały przynajmniej do następnej zimy, co w przypadku tych najsmaczniejszych bywa bardzo trudne.
W tym roku należy doliczyć kolejne 5 rodzajów nalewek, z czego 4 zrobione po raz pierwszy: czereśniowa, aroniowa, jarzębinowa i z kwiatów czarnego bzu. Zrobił jeszcze nalewkę z młodych pędów sosny, ale na razie nie osiągnęła stanu godnego zaprezentowania. Ogólny przepis na nalewki owocowe podam innym razem, a dziś galeria tegorocznych nalewek oraz krótki, odtworzony z pamięci przepis, na jego największą dumę: nalewkę z kwiatów czarnego bzu.
Bzowa nalewka...marzenie:)
OdpowiedzUsuńWspominam pyszną ,poziomkową nalewkę.... Ewa
OdpowiedzUsuńOj tak, tak!!! Pięknie prezentuje się ta nalewka w słoiku!
OdpowiedzUsuńZaskakująca w smaku i naprawdę wyjątkowa.... "nalewkowy" talent męża nie podlega dyskusji;-) pozdrawiam, SM-P:-)
OdpowiedzUsuńHmmm, coś się nie zgadza z tym oczekiwaniem aż trochę dojdą :)
OdpowiedzUsuńOstatnio degustowaliśmy kilkutygodniową, ale to mały szczegół bo zacne trunki to są :P
Pozdro :)
Wóbel