Nie ma nic gorszego jak wpuścić męża do kuchni. Nie dość, że
przyrządzi to, co tylko on sam preferuje, to jeszcze bałagan zostawi. Jest miłośnikiem
wołowiny generalnie, więc bywa czasem monotematyczny. Z drugiej strony jednak, choć
cierpliwość moja sięgnęła granic, to jednak po spróbowaniu tego dania, złego
słowa powiedzieć nie mogę.
Składniki:
1 lub 2 steki z rostbefu wołowego (zależy dla ilu osób),
8-10 cebulek szalotek,
pół szklanki wina czerwonego wytrawnego - może być ciut
więcej, któż to wie ile dał, w końcu w butli lał i nie odmierzał, ale ważne, że nie przegiął :)
oliwa z oliwek do smażenia,
pieprz, sól,
gałązka rozmarynu (koniecznie musi być!)
gałązka rozmarynu (koniecznie musi być!)
Kotleciki ziemniaczane:
40-50 dag ziemniaków (mącznych),
2-3 jajka,
1 łyżka cukru,
1 łyżka mąki ziemniaczanej,
gałka muszkatołowa,
pieprz, sól,
Na godzinę przed smażeniem stek(i) wyjmujemy z lodówki, smarujemy
oliwą i pieprzymy, ale nie solimy (!). Następnie steki sobie odpoczywają w temperaturze
pokojowej, a my przystąpimy do przyrządzenia kotlecików ziemniaczanych, z
którymi stek zostanie podany.
Ziemniaki obieramy, gotujemy w wodzie z solą i odrobiną masła, a po ugotowaniu odparowujemy. Robimy z nich purée - dodajemy 1 jajko oraz 1 lub 2 żółtka, mąkę ziemniaczaną, doprawiamy solą, pieprzem oraz startą gałką muszkatołową. Masę ziemniaczaną dokładnie mieszamy i pozostawiamy pod przykryciem przez ok. 30 minut do odstania. Po tym czasie z masy ziemniaczanej formujemy małe kotleciki i smażymy obustronnie na oleju.
Ziemniaki obieramy, gotujemy w wodzie z solą i odrobiną masła, a po ugotowaniu odparowujemy. Robimy z nich purée - dodajemy 1 jajko oraz 1 lub 2 żółtka, mąkę ziemniaczaną, doprawiamy solą, pieprzem oraz startą gałką muszkatołową. Masę ziemniaczaną dokładnie mieszamy i pozostawiamy pod przykryciem przez ok. 30 minut do odstania. Po tym czasie z masy ziemniaczanej formujemy małe kotleciki i smażymy obustronnie na oleju.
Steki smażymy na dobrze rozgrzanej oliwie wraz z obranymi
szalotkami. Czas smażenia wg upodobań - z każdej strony po 1-2 minuty (mało wysmażony), 3-4
minuty (średnio wysmażony), 5-6 minut (dobrze wysmażony). Mąż smażył po 4 minuty. Po obsmażeniu stek
zdejmujemy z patelni, żeby „odpoczął”. Teraz można przyprawić solą. W tym
czasie do szalotek z tłuszczem po smażeniu mięsa dodajemy łyżkę masła oraz wino
(resztę wina wypijamy do posiłku albo w oczekiwaniu na posiłek :) i cukier. Gotujemy dopóki szalotki nie staną się miękkie, a na końcu doprawiamy
solą i pieprzem. W tym czasie stek wraz z kotlecikami ziemniaczanymi wygrzewa
się w piekarniku w temperaturze 200°C
przez około 5 minut, najlepiej tuż przed podaniem, a w ostatniej minucie tego wygrzewania na steku kładziemy gałązkę rozmarynu.
Te steki trza kiedyś spróbować:)
OdpowiedzUsuńRobiłam.Cudo na talerzu!
OdpowiedzUsuń