wtorek, 29 kwietnia 2014

Nalewka z mniszka lekarskiego


Z nalewkami bywa tak, że te spontaniczne i debiutanckie najczęściej wychodzą najlepiej :) 
Taką mamy nadzieję i za to trzymamy kciuki, bo nalewkę z mniszka lekarskiego robiliśmy po raz pierwszy. W zasadzie do głowy by mężowi nie przyszła gdyby nie mój pomysł na syrop z mniszka lekarskiego, czyli prezentowany wczoraj tzw. miodek majowy.
Do tej pory mąż za nalewki z kwiatów nie brał się z założenia, ale po zeszłorocznym sukcesie nalewki z kwiatów czarnego mamy nadzieję, że z innymi kwiatami będzie podobnie. W trakcie przygotowywania inspirowaliśmy się przepisem z bloga Nalewkomania, który najbardziej odzwierciedlał podejście mojego męża do przepisów na nalewki, czyli zero wódki oraz proporcje innych składników wg instrukcji w stylu "tak aby było dobrze" czy też "albo więcej" :)


Składniki: 
0,5l spirytusu,
0,5 wody (przegotowanej),
kwiaty mniszka lekarskiego (spójrz niżej) ,
1,5 cytryny,
100g miodu.


Potrzebną ilość kwiatów mniszka trudno określić czy liczbą czy masą, więc najlepiej posłużyć się objętością, bo sypnęliśmy wg uznania... czy też powiedzmy sobie szczerze, więcej już  się zbierać nie chciało :) Najlepiej chyba jednak widać to na zdjęciach - słój jest półtoralitrowy a podsuszone kwiaty z pokrojoną w plastry cytryną (1,5 sztuki w tym przypadku) zapełniły go do połowy. Dalej przepis idzie prawie jak w wierszyku z posta_trailera - pt.: Sałatka czy herbatka...? :) Zebrane najlepiej o poranku mniszki zalać w spirycie. Interesują nas oczywiście tylko żółte kwiaty, choć do rozdzielania ich od zielonych części jakoś nie było wielkiego zapału, więc do zalewu trochę się ich dostało. Z wody i miodu sporządzamy syrop, ale pamiętajcie, żeby nie zalewać miodu wrzątkiem ani gorąca wodą, tylko lepiej odczekać, aż trochę przestygnie. Ostatnio z ilością cukru mąż przesadził w przypadku nalewki z pędów młodej sosny, więc tym razem nie skorzystaliśmy z opcji "albo więcej" :) Kwiaty zalane spirytusem i sporządzonym syropem wypełniły słój, więc spodziewamy się, że nalewka będzie miała moc około 40%, Jeśli ktoś preferuje więcej lub chce mieć pewność, że nie będzie to za mało, bo przecież po drodze też są straty, to nie trzeba wlewać całego syropu :) No i cóż... co do majowego miodku już mamy pewność, że wyszedł pyszny, natomiast na nalewkę przyjdzie nam nieco poczekać - za dwa tygodnie kwiaty wyrzucimy. A płyn jak trochę postoi, to odfiltrujemy i sprawdzimy :)


9 komentarzy:

  1. kolejny przepis z mniszka do wypróbowania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie ciekawa propozycja! I przepiękne zdjęcia...:) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam ,mam pytanie --po czym rozpoznajesz mniszka od zwyklego mlecza ,który jest trujący.On jest bardzo podobny ,a ja nie wiem po czym poznac ,chciałam zrobić taki miodek.Prosze o szybką odpowiedz.--Rosa Rosławicz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, zarówno nalewka jak i syrop jest zrobiona z mniszka pospolitego (mniszek lekarski), potocznie nazywanego mleczem, ale nie z mlecza. Same kwiaty może być trudno rozróżnić, ale choć fachowcami z dziedziny anatomii roślin nie jesteśmy, to porównując całą roślinę (zwłaszcza liście i owocostan) raczej trudno się pomylić. Owocostan mniszka pospolitego (słynny dmuchawiec) wyraźnie różni się od owocostanów mlecza polnego czy zwyczajnego. Charakterystyczną cechą kwiatu jest odginanie się w dół zewnętrznych listków okrywy w czasie kwitnienia (co widać na zdjęciu w poście), czego nie mają owe mlecze. Jeśli nadal masz wątpliwości, na pewno pomocne będą ryciny, choćby z Wikipedii. Nalewki jeszcze nie próbowaliśmy, ale syropu (majowego miodku -> http://delicioustitbits.blogspot.com/2014/04/syrop-miod-z-mniszka-lekarskiego-czyli.html ) już tak. Nadal żyjemy :) ani brzuchy nie bolały, a wielu naszych znajomych robiło już wcześniej syrop z tych kwiatów i bez negatywnych objawów Pozdrawiam

      Usuń
  4. Mamy maj 2015! Napisz proszę jak wyszła Wam zeszłoroczna nalewka z mniszka? Przepis mi się podoba, ale chciałabym wiedzieć jakie są efekty! Pozdrawiam - Malwina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam wypróbowanie przepisu, nawet dla samego eksperymentu, choć nie wszystkich jego efekt musi ostatecznie zadowalać. Niestety o zeszłorocznej nalewce możemy mówić już jedynie w czasie przeszłym, bo słoik był niewielki i odfiltrowany płyn nie dotrwał do dnia dzisiejszego, choć wiem, że wypadałoby... Ciekawość smaku i sukcesywna degustacja doprowadziły do tego, że jedynie jedna setunia została w tzw. "nietykalnym" archiwum męża. Twój komentarz/zapytanie Malwino sprowokował nas do spontanicznej degustacji i odkryliśmy z żalem ten fakt, że nie mamy czego próbować :( By jednak nie rozpływać się samochwalczo w zachwytach przyznam, mam nadzieję, dość obiektywnie, że zdania były podzielone - tzn. nie wszyscy zakochali się w tej nalewce tak, jak w tej z kwiatów czarnego bzu. Nie każdy przepada za kwiatowymi nalewkami... Na dzień dzisiejszy w przepisie zwiększyłabym ilość miodu do 150 g. Bardzo smakowała schłodzona, ale do piwnicznej temperatury zimą, czyli jakieś 10-15 stopni, nie było czuć żadnej goryczki. Wyklarowała się pięknie. Mąż robi jednak dość mocne trunki, więc można ostrożniej ze spirytusem. On sam twierdzi, że to raczej męska nalewka..., bo mocy było ponad 40, nie za słodka, dość wyraźnie zbalansowana cytryną. Specyficzny aromat mniszka dawał się wyczuć wyraźnie. W tym roku może odważymy się na kolejny eksperyment - nalewkę z kwiatów akacji. Pozdrawiam - AsiaW

      Usuń
  5. Dziękuję za odpowiedź. By uniknąć gorzkiego smaku, z uporem maniaka obcinałam płatki :) dodałam więcej miodu i kawałek świeżego imbiru, żeby trochę złamać mdły smak. Teraz naleweczka grzeje się na słońcu i nabiera mocy! Malwina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny pomysł z tym imbirem :) Z tymi płatkami to uciążliwa sprawa. Zarówno w przypadku nalewki, jak i syropu, nie robiłam tego, z czystego lenistwa. W większości przepisów w sieci, również zagranicznych, zalecają to robić, ale nie miało to negatywnego wpływu. Przyjemności w degustowaniu :) AsiaW

      Usuń